Wypadek w pracy ze skutkiem śmiertelnym

Nasza klientka zgłosiła się do kancelarii ze sprawą o odszkodowanie po śmierci męża, który pracował przy wycince drzew wraz ze swoim współpracownikiem.

Panowie pracowali w znacznym oddaleniu od siebie. W pewnym momencie współpracownik  zorientował się, że nie słyszy odgłosów piły kolegi. Gdy pobiegł w jego stronę zobaczył, że  jego partner leży na ziemi przygnieciony gałęzią. Zaczął udzielać pierwszej pomocy. Poszkodowanego przewieziono do szpitala i udzielono pomocy, jednak jego obrażenia były bardzo poważne, doznał rozległego urazu śródczaszkowego w tym licznych złamań kości czaszki, urazu mózgu, a także stłuczenia płuc. Mimo uzyskanej natychmiastowo pomocy, długotrwałego leczenia i rehabilitacji, mąż klientki zmarł nie odzyskawszy przytomności.

Pracując w ciężkich warunkach był ubezpieczony w pracy i w ramach działalności rolniczej. Obejmowało go również rolnicze ubezpieczenie społeczne.

Niestety, gdy żona zmarłego dochodziła odszkodowania, żadna z instytucji nie zgodziła się wypłacić odszkodowania.

Dlaczego tak się stało?

Mąż klientki był zatrudniony na umowę o dzieło i współpracował z firmą zajmującą się pozyskiwaniem drewna i utrzymaniem drzewostanu na rzecz właścicieli, ale nie został przez nią zatrudniony.

Firma zatrudniała na umowę o pracę jedynie pracowników stałych, a kiedy potrzebowała dodatkowej pomocy zatrudniała osoby na umowę o dzieło. Pracownicy pracowali na tzw. akord, czyli mieli do wyrobienia wyznaczone normy.

Praca przebiegała od poniedziałku do piątku, jednak kiedy warunki atmosferyczne nie były sprzyjające, pracownicy często pracowali również w soboty, by zdążyć z wyznaczonym planem.

Podczas dochodzenia ustalono, że mąż klientki i jego współpracownik nie pracowali zgodnie z przyjętymi zasadami bezpieczeństwa. Pracowali w dużej odległości od siebie i nie utrzymywali kontaktu wzrokowego i słuchowego, co uznano za jedną z przyczyn wypadku. Jednak, jako główny powód nie uznania powyższego wypadku za wypadek przy pracy, Zespół powypadkowy, podał argument pracy w sobotę. Dzień ten nie był dniem pracy w przedsiębiorstwie oraz nie zgłoszono wejścia do lasu brygadziście.

Ustalając te fakty, zespół powypadkowy uznał, że wypadek nie miał znamion wypadku przy pracy, ponieważ panowie nie powinni być wtedy w pracy.

Rolnicze Ubezpieczenie Społeczne odmówiło wypłaty świadczeń argumentując, że do zdarzenia doszło podczas wykonywania pracy.

Klientka zgłosiła się do naszej kancelarii, chcąc dochodzić swoich roszczeń, w tej tragicznej dla niej i całej rodziny sytuacji.

Sąd I Instancji uznał w znacznej części roszczenia i zasądził stosowne odszkodowanie i zadośćuczynienie.

Na skutek apelacji przeciwników, Sąd zmienił wyrok I Instancji oddalając powództwo w całości.

Dopiero na skutek skargi kasacyjnej przygotowanej przez naszą kancelarię, wyrok Sądu Apelacyjnego został uchylony przez Sąd Najwyższy, a sprawa została przekazana do ponownego rozpatrzenia z zastrzeżeniem zaleceń sformułowanych w wyroku kasacyjnym.

W postępowaniu ustalono, że wypadek miał miejsce podczas wykonywania pracy, dla przedsiębiorstwa, z którym łączyła zmarłego umowa o dzieło. 

Na podstawie art. 435 § 1 k.c., sąd ustalił, że przedsiębiorstwo, w którym pracował zmarły jest wprowadzane w ruch za pomocą sił przyrody, a przez co jest od niej zależne. Ustalenie to miało kluczowe znaczenie, bo zmieniło charakter odpowiedzialności ubezpieczonego przedsiębiorstwa z odpowiedzialności na zasadzie winy w odpowiedzialność na zasadzie ryzyka. Feralnego dnia prace wykonywano zgodnie z aprobowaną w firmie praktyką pracy w soboty, w przypadku, gdy nie było możliwe wykonanie zadania od poniedziałku do piątku.

Dzięki opinii powołanego biegłego, ustalono także, że nie można udowodnić by do szkody doszło na skutek obalenia drzewa przez poszkodowanego złą techniką, więc nie można mu również przypisać wyłącznej winy za wypadek.

Nie poinformowanie brygadzisty, o podjęciu pracy uznane zostało za okoliczność pozbawioną istotnego znaczenia. Zgłoszenie takie nie skutkowało podjęciem żadnych czynności, a brygadzista nie pracował w soboty, ani nie ewidencjonował pracujących osób. 

Po długiej batalii sądowej nasza klientka uzyskała od ubezpieczyciela dochodzone świadczenia.

Jeśli masz problem z dochodzeniem należnych ci roszczeń, odszkodowania czy zadośćuczynienia, zapraszam na konsultację.

– Adw. Andrzej Góźdź